„Wydaje się, iż nie ma nic prostszego w fotografowaniu dzieci. Ot, wystarczy wyjąć aparat (dzisiaj ma go przy sobie praktycznie każdy, kto ma telefon komórkowy), wycelować "w obiekt", i już! Taki samograj.
Nic bardziej mylnego! Owszem, dzieci często chętniej dają się fotografować niż osoby dorosłe, ale są niesłychanym żywiołem. Są żywe, szybko zmieniają się ich nastroje, stroją przeróżne miny, a po chwili... już ich w kadrze nie ma. A fotografujący chciałby, aby TO zdjęcie było takie NAJ! Ale mały model ma być może w tym momencie całkiem inne plany, niż zapozować NAJ...
Swoisty konflikt interesów.
Dlatego nie należy walczyć z żywiołem. Zmęczyć się jest łatwo, a sukcesu wciąż brak. Najbardziej udane zdjęcia wychodzą wtedy, gdy przyjmie się strategię "płynięcia z prądem"; najlepiej gdy stajemy się dla dziecka "przezroczyści". Wtedy jest największa szansa, że złapiemy TO ujęcie, które jest właśnie NAJ...
Skąd o tym wiem?
Bo sam jestem ojcem i próbuję, kiedy tylko się da, robić mojej córce zdjęcia. mam ich w kolekcji naprawdę bardzo dużo. i co? Nie wiem, czy jest wśród nich TO zdjęcie, i czy jest ono NAJ. Wiem za to, że dzięki moim zabiegom pozostawię mojej córeczce zapis tego, jak ją tato widział: od oseska aż do... teraz. I wierzę, że to doceni. A to jest najważniejszy cel fotografii. Bo nigdy już ona nie będzie taką, jaka była wczoraj. A "jutro" też przeminie i stanie się "wczoraj"...
Zatem wszystkim, którzy podejmują wysiłek fotografowania dzieci życzę wielu udanych ujęć. Nie muszą one być NAJ; czasem wystarczy po prostu, że są...”
Sławomir Zieliński
Członek Związku Polskich Artystów Fotografików
Wiceprezes Okręgu Świętokrzyskiego ZPAF