Dobrze się więc stało, że przedstawienie trafiło na deski kieleckiego teatru. Jego reżyserem jest Jerzy Bończak, dla którego jest to już piąty w tej roli kontakt z aktorami Teatru im. S. Żeromskiego. Tę sztukę reżyseruje po raz drugi (po raz pierwszy w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu).
Akcja przedstawienia toczy się w salonie fryzjerskim, którego właścicielem jest Tonio Wzięty (nazwisko znaczące), a rozpoczyna się od zabójstwa. W niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zamordowana w swoim mieszkaniu znana pianistka Izabela Richter, która mieszkała piętro wyżej i była właścicielką całej kamienicy. Podejrzanych jest czworo: właściciel salonu, fryzjerka, handlarz antykami i klientka zakładu fryzjerskiego, a de facto troje, ponieważ klientka nie opuszczała pomieszczenia. Rozwiązaniem kryminalnej zagadki zajmie się profesjonalny śledczy, ale najwięcej do powiedzenia mają widzowie. Jak stwierdził Jerzy Bończak, odnosząc się do realizowania sztuki w Radomiu:
„W spektaklu występuje sześcioro bohaterów. To jednak tylko pozór, bo tak naprawdę jest ich siedmioro. Tym siódmym bohaterem jest publiczność – publiczność, która za każdym razem jest inna i za każdym razem prowadzi inny dialog z aktorami. Widzowie razem z postaciami przedstawienia mają za zadanie odnaleźć mordercę, który dopuścił się zbrodni w salonie fryzjerskim, w którym rozgrywa się akcja „Szalonych nożyczek”. Na scenie nie pojawia się postać, która zostaje zamordowana, mówimy tylko o niej. Mordercą za każdym razem może to być ktoś inny, ponieważ za każdym razem to publiczność decyduje i wskazuje kto z trójki podejrzanych jest zabójcą. (…) Sztuka jest napisana w ten sposób, żeby publiczność nie była w stanie nie włączyć się do akcji. W połowie aktu pierwszego wprowadzona jest swoista gra wstępna z publicznością – jest moment, bardzo charakterystyczny, który powtarzają aktorzy, lekko go jednak zmieniając. Widzowie spontanicznie reagują, mówiąc, że to nie było tak, że było inaczej. Ta pierwsza reakcja ośmiela resztę widowni do tego, żeby potem już aktywnie uczestniczyć w spektaklu. Druga część jest w zasadzie do połowy aktu rozmową z publicznością. Oczywista trudność w tej interaktywności polega na tym, żeby nad tą publicznością zapanować. Aktor, który gra oficera policji prowadzącego śledztwo, a jednocześnie w jakiś sposób prowadzi spektakl, musi to potrafić. (…)
Powiedzmy szczerze – to wszystko jest przez autora bardzo precyzyjnie przewidziane. Pytania, które padają ze strony publiczności w drugim akcie, też są do przewidzenia. Myślę, że gdybyśmy przeanalizowali wszystkie pytania, które kiedykolwiek padały w jakichkolwiek spektaklach - a tych spektakli było łącznie parę tysięcy - można byłoby zawęzić ich ilość do mniej więcej czterdziestu paru. Mogą one być oczywiście różnie formułowane, ale temat pytania jest zawsze ten sam. Poruszamy się w określonej rzeczywistości, w określonej sytuacji, możemy więc oczekiwać określonego zachowania widza. Moja praca z aktorami polegała na tym, że zadawałem pytania i sugerowałem, jak sformułować odpowiedzi, lub w jaki sposób naprowadzić za pomocą pytań i odpowiedzi, do punktu, w którym akcja jest zapisana. Robi to wrażenie pełnej improwizacji, ale w rzeczywistości jest w pełni kontrolowane” (wywiad Pawła Bojko dla „Dziennika Teatralnego” z 31 grudnia 2011 roku).
Tak więc zakończeń może być kilka, bo za każdym razem opinia większości widowni może być różna. Dopiero po głosowaniu widz dowiaduje się, jak doszło do morderstwa.
Jest to więc najbardziej interaktywna sztuka, jaka do tej pory została wystawiona na deskach kieleckiego teatru, a widz może czuć się w pełni dowartościowany, bo uczestniczy w tworzeniu spektaklu. Ważne jest również to, że dialogi muszą odnosić się do miejsca, w którym sztuka jest grana, i do jego specyfiki. Przedstawienie jest nie tylko pełne humoru, ale też bardzo dobrze zagrane i wyreżyserowane. Należy wyróżnić wszystkich aktorów: Joannę Kasperek (pani Dąbek - klientka salonu), Beatę Pszeniczną (fryzjerka), Jacka Mąkę (handlarz antykami), Andrzeja Platę (komisarz), Dawida Żłobińskiego (właściciel salonu „Szalone nożyczki”) i Łukasza Pruchniewicza (policjant). Całości dopełniają: funkcjonalna scenografia Marka Chowańca, kostiumy Ewy Borowik i opracowanie muzyczne Mariana Szałkowskiego. Bardzo miły i udany wieczór w kieleckim teatrze!
Można jednak tej interaktywnej komedii kryminalnej nadać głębszy sens, którego zapewne nie przewidział sam autor – skoro każdy wskazany przez większość może być winny, co więcej – znajdą się na to „przekonujące dowody”, to czy możemy czuć się bezpiecznie?