Przed świętami Bożego Narodzenia domy były odnawiane, bielone, przystrajane gałązkami jałowca, jodły lub świerku. Na ścianach umieszczano bukiety kwiatów z kolorowej bibuły. W izbach przy suficie zawieszano ozdoby ze słomy i kolorowej bibułki, zwane pająkami. Było to na pamiątkę tego, że pajęczyna ochraniała Jezusa w stajence, w której się urodził. Na podłodze rozściełano warstwę słomy, aby Pan Jezus miał gdzie odpocząć, gdyż, jak wierzono, odwiedzał domy w noc wigilijną. W kącie izby ustawiany był snop, najczęściej żyta, z kłosami pełnymi ziarna. Zapowiadało to urodzaj na przyszły rok.
W okresie międzywojennym pojawiła się w izbach choinka, która dziś stała się symbolem Świąt Bożego Narodzenia. W regionie świętokrzyskim zielone drzewko wnoszone do domów z okazji świąt nazywane było podłaźniczką i chętnie zawieszane nad stołem, czubkiem ku dołowi. Zwyczaj stawiania choinki w rogu izby, w najbardziej widocznym miejscu, pojawił się dopiero po II wojnie światowej. Na choince zawieszano cukierki, ciastka, orzechy owinięte błyszczącym papierkiem, jabłka, wycinanki, łańcuchy z kolorowego papieru, laleczki wykonane z materiału oraz przedstawienia religijne, które dołączane były do opłatka. Umieszczano też na choince świeczki. Na wierzchołku zawieszany był obrazek przedstawiający aniołka. Choinka była symbolem drzewa, które rosło w raju, a świeczki symbolizowały gwiazdy, które świeciły w chwili narodzenia Pana Jezusa.
Szczególnie ważne przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej było przygotowanie stołu. Zgodnie z obowiązującymi zasadami na stole wigilijnym rozkładano najpierw siano, które przykrywane było białym obrusem. Obrus koniecznie musiał być biały, ponieważ kolor ten oznacza niewinność nowonarodzonego Dzieciątka. Siano zaś symbolizowało Stajenkę Betlejemską. Na obrusie kładziono chleb, a na nim opłatek. Często między chlebem a opłatkiem układany był nóż. Istniało przekonanie, że jeżeli leżący przy chlebie nóż pokryje się rdzą, zapowiada to nieurodzaje. Wierzono też, że jeśli chleb ten nie zostanie zjedzony w czasie świąt, będzie go w nadchodzącym roku dostatek.
Na wieczerzę wigilijną przygotowywano siedem, dwanaście lub trzynaście potraw, aby upamiętnić dwunastu apostołów. Przy stole wigilijnym zostawiano wolne miejsce, talerz, łyżkę i opłatek. Istniało wierzenie, że tej nocy chodzi po świecie Pan Jezus ze św. Szczepanem. Pozostawione wolne miejsca są przeznaczone dla nich albo też dla kogoś zmarłego z rodziny, a także dla spóźnionych na wieczerzę osób i wszystkich, którzy nie mogli przyjechać na wigilię. W ten dzień każdego głodnego i spragnionego trzeba było nakarmić i napoić.
Wigilia do dziś uważana jest za bardzo ważny dzień dla rodziny. Do dziś istnieje przekonanie, że jaka będzie wigilia Bożego Narodzenia, taki będzie cały nadchodzący rok. Trzeba więc było wstać rano i wykonać swoje prace jak najlepiej. Nie wolno było się kłócić, płakać i bić dzieci. Zachowywano się uroczyście, pobożnie i spokojnie. Nie wolno było nic pożyczać, gdyż cały następny rok nie miałoby się nic swojego. Wieczerza wigilijna była pierwszym posiłkiem tego dnia, szczególnie dla osób dorosłych. Dzieci mogły zjeść pieczone w popiele pieca ziemniaki. Obowiązywał post, nie wolno było pić mleka, jeść tłustych potraw, mięsa i jego przetworów, jaj oraz ciasta. Zabronione było wykonywanie ciężkich prac, można było wykonywać tylko te, które są konieczne do przygotowania wieczerzy.
Zwracano baczną uwagę na to, kto pierwszy wejdzie do izby w Wigilię albo w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Szczególnie było to ważne, gdy krowa miała właśnie się ocielić - jeżeli była to kobieta, wierzono, że urodzi się jałówka, jeżeli mężczyzna - to będzie byczek. Jeśli w wigilię przyszła do domu kobieta, która nie należała do rodziny, oznaczało to jakieś nieszczęście. Najlepiej jednak było nie składać wizyt i nie zaglądać do sąsiadów przed pierwszą gwiazdką rozpoczynającą wieczerzę. Mogło to bowiem przynieść nieszczęście. W dzień wigilijny można też było zapewnić sobie szczęście, zdrowie i bogactwo w nadchodzącym roku. Aby być zdrowym przez cały rok, w wigilię nie wolno było się przeziębić. W czasie świąt do wody przygotowanej do mycia dodawano trochę wody święconej. Ludzie, którzy chcieli zapewnić sobie majątek, nosili przy sobie w wigilię pieniążek. Aby być bogatym i pięknym zarazem można było umyć się o północy z piątku na sobotę w miednicy z zimną, czystą wodą, do której wrzucone były drobne monety.
Na wieczerzę wigilijną należało zaprosić i ugościć ludzi, którzy nie mają rodzin. Jednak nie można było przyjąć gościa do stołu wigilijnego wtedy, gdy ktoś z rodziny w danym roku umarł. Wierzono, że zmarli krewni przychodzą na wieczerzę wigilijną i pozostają w izbie całą noc. To dla nich zostawiano przy stole wolne miejsce. Na ich przyjście oraz nocne odwiedziny Pana Jezusa przygotowywano izbę po wieczerzy wigilijnej. Rozkładano w tym celu na stole biały obrus, zostawiano chleb, opłatek i nóż oraz naczynia z potrawami. Wierzono, że Pan Jezus w nocy kroi sobie kromkę chleba. Rano jednak nie widać tego, chleb bowiem zaraz odrasta.
Wieczerzę wigilijną rozpoczynano, gdy pojawiła się na niebie pierwsza gwiazdka. Przed wieczerzą wszyscy odmawiali modlitwę albo czytany był fragment Ewangelii. Następnie gospodarz (albo najstarsza osoba w rodzinie) łamał się opłatkiem z osobami uczestniczącymi w wieczerzy wigilijnej. Przestrzegano przy tym zasad starszeństwa. Najmłodszy z rodziny dostawał opłatek ostatni. Przy łamaniu się opłatkiem składano sobie życzenia. Szczególną moc miały życzenia składane na początku wieczerzy wigilijnej w chwili łamania się opłatkiem. Wierzono, że na pewno się spełnią. Następnie wszyscy zasiadali do stołu. Pierwszą potrawą była ryba. Istniała zasada, że każdy z uczestników wieczerzy powinien spróbować wszystkich potraw, aby niczego nie brakowało w nadchodzącym roku. Przy wieczerzy wigilijnej należało zachowywać się spokojnie i cicho.
W czasie wieczerzy wigilijnej albo przed jej rozpoczęciem, gospodyni odkładała część każdej potrawy dla Boga, dla niespodziewanego i nieznajomego gościa, dla zwierząt. Strawę dla bydła, resztki z wieczerzy oraz opłatek zawinięty w chleb gospodarz zanosił zwierzętom zaraz po wieczerzy wigilijnej lub rano w dzień Bożego Narodzenia na pamiątkę tego, że Pan Jezus urodził się w otoczeniu zwierząt. Wierzono, że opłatek zapobiega chorobom bydła. Uważano, że bydło szczególnie narażone było na działanie czarownic, czemu zapobiec miało właśnie karmienie go opłatkiem. Opłatek dawano też psu. Opłatek dla zwierząt był w kolorze czerwonym lub zielonym. Dbano o to, by w wigilię w stajni było świeżo posłane, w żłobie było pełno siana. Wierzono, że zwierzęta rozmawiają o północy ludzkim głosem. Resztki z potraw wigilijnych zanosił gospodarz również dla psa i dla ptaków domowych.
Po wieczerzy wigilijnej obowiązkiem było uczestniczenie w Pasterce. W drodze do kościoła i z kościoła po Pasterce należało jednak iść spokojnie i wolno. Wierzono, że jeśli ktoś upadnie, przewróci się na lodzie lub śniegu, to będzie chorował, a nawet może umrzeć w nadchodzącym roku. Z tego też powodu nie wolno było przez całą drogę powrotną oglądać się za siebie.
Szczególne zadanie mieli do spełnienia w noc wigilijną kawalerowie. Po wyjściu z Pasterki, a tak naprawdę jeszcze w jej trakcie, chowali oni narzędzia rolnicze gospodarzom, którzy mieli córki na wydaniu. W niektórych wsiach wciągano nawet wóz drabiniasty na dach, zamieniano konie po to, aby spowodować ich zdrowie oraz urodzaje w nadchodzącym roku gospodarskim, powodzenie w hodowli oraz nadmiar prac polnych kojarzony z wysokimi plonami. Do najbardziej popularnych zwyczajów należało malowanie w noc wigilijną wapnem okien w tych domach, w których mieszkały panny. Było to traktowane jako zapowiedź rychłego ich zamążpójścia.
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia istniał zakaz odwiedzania sąsiadów i nawet najbliższych krewnych, ponieważ uważane to było za grzech. Dzień ten należało spędzać we własnej rodzinie. Wyjątkiem było odwiedzanie tych krewnych i sąsiadów, z którymi trwały kłótnie. Aby przerwać konflikty należało złożyć im wizytę właśnie w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Oprócz uczestniczenia w mszy świętej niczego w zasadzie nie wolno było robić. I tak nie wolno było sprzątać, ścielić łóżek, szyć, zamiatać, rąbać drewna, ale też leżeć i jeść za dużo. Nie wolno też było gotować, obierać kartofli, urządzać zabaw i wesel. Można było wykonać to, co konieczne w domu i gospodarstwie, ale nic więcej.
W drugi dzień świąt ksiądz święcił owies w kościele i był nim obsypywany przez wiernych. Po mszy owsem obsypywali się znajomi gospodarze, a najczęściej chłopcy i dziewczęta. Dopiero w dzień św. Szczepana można było posprzątać izbę po wieczerzy i pierwszym dniu świąt oraz zlikwidować niektóre elementy jej wystroju świątecznego. Zależało na tym szczególnie pannom, gdyż w drugi dzień świąt od rana zaczynali chodzić po wsi kolędnicy. Przedstawiali oni sceny z Herodem, śpiewali kolędy i składali życzenia gospodarzom. Jeśli izba do ich przyjścia nie była posprzątana, to bardzo źle świadczyło o dziewczynie.
Opracowała Barbara Jankowska
Na podstawie pracy Kultura obyczajowa mieszkańców wsi kieleckiej XIX i XX wieku, Kielce 1995, w konsultacji z autorką – prof. dr hab. Haliną Mielicką.