Spektakl jest historią "człowieka z gór", znaną nam z telewizji, radia i artykułów w prasie. Pierwowzorem postaci głównego bohatera był Włodzimierz N. - weteran wojny w Iraku i Afganistanie, były żołnierz uczestniczący w misjach wojskowych, który zerwał kontakt ze światem i zaszył się w polskich górach. Gdy go odnaleziono, był przemarznięty, wyczerpany i nie kontaktował się z otoczeniem. W 2013 roku mężczyzna zmarł na raka. Nie jest to spektakl dokumentalny.
- Nie znamy przyczyn ucieczki, motywacji działań tego człowieka, ale wypowiadamy się na ten temat, fantazjujemy. - twierdzi dramaturg Michał Buszewicz.
Na kieleckiej scenie zadebiutowali Wiktoria Kulaszewska i Michał Wanio. Wystąpili również: Joanna Kasperek, Dagna Dywicka, Andrzej Plata, Edward Janaszek i Wojciech Niemczyk. W rolę głównego bohatera Włodzimierza N. wcielili się trzej aktorzy: Michał Wanio, Andrzej Plata i Wojciech Niemczyk. Moim zdaniem na uwagę zasługuje rola Edwarda Janaszka, a jego monolog nad grobem żołnierza jest naprawdę dobry. Zresztą widać to było także po reakcji publiczności. Poruszająca jest rozmowa pomiędzy małżonkami - Włodzimierzem N. i jego żoną, w którą wcieliła się Wiktoria Kulaszewska. Pozostałe sceny są wykrzyczane, z nadmierną ekspresją i częstymi wulgaryzmami, do których już przyzwyczaiłam się, oglądając ostatnie kieleckie spektakle. Nie jest to rodzaj teatru, który lubię, ale pewnie znajdą się jego zwolennicy i sympatycy, zresztą patrząc na reakcję niektórych widzów - spektakl momentami ich bawił. Muzykę do przedstawienia skomponował Marcin Nenko - kontrabasista, student Akademii Muzycznej w Krakowie. Autorką scenografii jest Marzena Czaniecka. Jej pomysł zmniejszenia sceny i gry aktorów w "pudełku" jest powieleniem pomysłu ze spektaklu "Mój niepokój ma przy sobie broń", co też się spotkało z krytycznymi opiniami widzów.